- SZOPKA NOWOROCZNA
-
- "Z uśmiechem w
nowy rok"
-
- "Akt IV - Zdzisław
i Jerzy nie pojechali
- Stara
karczma. W niej pełno gości. W drzwiach pojawia się
Zdzisław Zaradny. Podchodzi do jednego ze stolików,
przy którym siedzi Jerzy Skórzany.
- Zdzisław
Zaradny:
- Kogo to ja widzę,
piwo sączącego?
- Czemuś nie pojechał
do króla naszego?
- Dziś wszystkich on
wzywa by się tłumaczyli
- Z tego co w
rok cały w księstwie porobili.
- Jerzy Skórzany:
- Mało pozostało mi
jeszcze władania
- Więc tam nie
pojadę by nie dostać lania
- Zresztą od
lat kilku żyję w wielkiej nędzy
- No i na wyprawę nie
mam już pieniędzy.
- Zdzisław
Zaradny:
- A ja rok ten cały
ciężko pracowałem
- I z audiencji
wielkiej zwolnienie dostałem
- Król zna me
zasługi, no i pracowitość
- Więc w nagrodę
dla mnie okazał litość.
- Jerzy Skórzany:
- A ja zadłużony
jestem po czub głowy
- Zamiast na
audiencję uderzę na łowy
- Może upoluję kogoś
bogatego
- Który coś
dorzuci do budżetu mego
- W którym
wielkie pustki że aż strach zaglądać
- Jedno tylko
wyjście, podatków zarządać
(błąd ortograficzny w gazecie - wersja poprawna: zażądać)
- Od moich poddanych,
niechaj więcej płacą
- A moje kieszenie
szybko się wzbogacą."
Jak się
przekonałem (a ten artykuł utwierdził mnie jeszcze
bardziej w ów przekonaniu) każda władza stosuje tylko
jedną zasadę, jeśli nie jesteś ze mną, jesteś
przeciwko mnie. Czy to burmistrz, czy starosta czy wójt,
czy ludzie, którzy tworzą lokalne układy samorządowe na
poziomie rady gminy myślą tylko w zasadzie o jednym
– jak zachować swoje wpływy. Gazeta widziana jako
dobro ogólne, może nawet miastotwórcze, czy integrujące
lokalną społeczność już należy do sfery jedynie pobożnych
życzeń humanistów i idealistów. Prasa lokalna widziana
jest głównie przez pryzmat jej roli użytkowej, a ściślej
rzecz ujmując komu służy. Wśród samorządowców jest
nieodparte wrażenie, że ten, kto ma prasę, ma władzę.
Dlatego wojna o podporządkowanie sobie lokalnej gazety lub
zniszczenie niepokornej lub należącej do innych układów
politycznych jest priorytetem w sprawowaniu władzy.
By wyjść ze swoimi ideami, pomysłami czy kreacjami
politycznymi jest swoistą ciernistą drogą dla wielu
samorządowców, którzy w wyborach do władzy dostają się
na skutek swojej popularności i zaufania publicznego, potem
jednak z trudem przebijają się przez układy i meandry
wzajemnej zależności prasy, grup polityczno – samorządowych
i lokalnych powiązań interesów.
A co na to Czytelnicy, czyli społeczność lokalna? Ludzie
zwyczajnie gubią się w tych wszystkich wzajemnych układach,
tym bardziej, że coraz trudniej jest pisać wprost i
otwarcie.