OGŁOSZENIA                           KSIĘGA GOŚCI                            FORUM                           CZAT ()

 

Strona Główna 

HISTORIA

Historia Miasta
Historia Gminy 
Zabytki             
Członkowie AK


GEOGRAFIA

Położenie i przyroda


DEMOGRAFIA

Ludność


OŚWIATA

ZS w Korszach
Przedszkole


KULTURA

Biblioteka
Dom Kultury


PARAFIE

Rzymsko-katolicka
Prawosławna


ŚWIETLICE

Świetlica Caritas


STOW.

Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom...


SPORT

MKS Korsze


GALERIE

Korsze wczoraj
Korsze dzisiaj


ROZKŁAD JAZDY

PKP
PKS


AUTORZY

Kontakt


STRONY WWW

Linki

Witaj na Nieoficjalnej Stronie Miasta i Gminy Korsze!!!

  SZOPKA POWIATOWA   06.01.2006

 

  fragment art. Gazety w Kętrzynie Nr 1; 6-12 stycznia 2006r.

SZOPKA NOWOROCZNA
 
"Z uśmiechem w nowy rok"
 
"Akt IV - Zdzisław i Jerzy nie pojechali
   Stara karczma. W niej pełno gości. W drzwiach pojawia się Zdzisław Zaradny. Podchodzi do jednego ze stolików, przy którym siedzi  Jerzy Skórzany. 
Zdzisław Zaradny:
Kogo to ja widzę, piwo sączącego? 
Czemuś nie pojechał do króla naszego?    
Dziś wszystkich on wzywa by się tłumaczyli
 Z tego co w rok cały w księstwie porobili.
Jerzy Skórzany:
Mało pozostało mi jeszcze władania
 Więc tam nie pojadę by nie dostać lania
 Zresztą od lat kilku żyję w wielkiej nędzy 
No i na wyprawę nie mam już pieniędzy.
Zdzisław Zaradny:
A ja rok ten cały ciężko pracowałem 
I z audiencji wielkiej zwolnienie dostałem
 Król zna me zasługi, no i pracowitość
 Więc w nagrodę dla mnie okazał litość.
Jerzy Skórzany:
A ja zadłużony jestem po czub głowy
 Zamiast na audiencję uderzę na łowy 
Może upoluję kogoś bogatego
 Który coś dorzuci do budżetu mego
 W którym wielkie pustki że aż strach zaglądać
 Jedno tylko wyjście, podatków zarządać (błąd ortograficzny w gazecie - wersja poprawna: zażądać)
Od moich poddanych, niechaj więcej płacą
A moje kieszenie szybko się wzbogacą."

koniec. fragmentu art.

Komentarz administratora strony: 

Jak się przekonałem (a ten artykuł utwierdził mnie jeszcze bardziej w ów przekonaniu) każda władza stosuje tylko jedną zasadę, jeśli nie jesteś ze mną, jesteś przeciwko mnie. Czy to burmistrz, czy starosta czy wójt, czy ludzie, którzy tworzą lokalne układy samorządowe na poziomie rady gminy myślą tylko w zasadzie o jednym – jak zachować swoje wpływy. Gazeta widziana jako dobro ogólne, może nawet miastotwórcze, czy integrujące lokalną społeczność już należy do sfery jedynie pobożnych życzeń humanistów i idealistów. Prasa lokalna widziana jest głównie przez pryzmat jej roli użytkowej, a ściślej rzecz ujmując komu służy. Wśród samorządowców jest nieodparte wrażenie, że ten, kto ma prasę, ma władzę. Dlatego wojna o podporządkowanie sobie lokalnej gazety lub zniszczenie niepokornej lub należącej do innych układów politycznych jest priorytetem w sprawowaniu władzy.
By wyjść ze swoimi ideami, pomysłami czy kreacjami politycznymi jest swoistą ciernistą drogą dla wielu samorządowców, którzy w wyborach do władzy dostają się na skutek swojej popularności i zaufania publicznego, potem jednak z trudem przebijają się przez układy i meandry wzajemnej zależności prasy, grup polityczno – samorządowych i lokalnych powiązań interesów.

A co na to Czytelnicy, czyli społeczność lokalna? Ludzie zwyczajnie gubią się w tych wszystkich wzajemnych układach, tym bardziej, że coraz trudniej jest pisać wprost i otwarcie.

FOTO (aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)

 

 

POWRÓT